Pytanie, o którym fani Blackhawks nigdy nie sądzili, że je zadadzą

Koniec obecnego sezonu dla Blackhawks zbliża się wielkimi krokami. Jak wszyscy doskonale wiemy, jego efekt końcowy jest bardzo daleki od ideału. Głowy fanów Jastrzębi powinno w zasadzie zaprzątać tylko jedno pytanie: czy zespół zrobił jakikolwiek postęp w stosunku do zeszłorocznej kampanii? Ale jak się okazuje nie jest to wiodące pytanie, które zadają sobie kibice drużyny z Wietrznego Miasta.

Ryan Donato

Fani Chicago Blackhawks przekonani byli, że w sezonie 2024-25 zobaczą następujące wydarzenia:

– Connor Bedard zakończy rozgrywki jako zdecydowany lider punktowy

– Blackhawks będą prezentowali przynajmniej przyzwoity hokej

– młodzi gracze poczynią znaczące postępy

Na chwilę obecną z przykrością trzeba przyznać, że praktycznie żadne z powyższych nie będzie miało miejsca. Najbardziej uderzającym jest fakt, że na chwilę obecną liderem punktowym ex aequo z Connorem Bedardem jest Ryan Donato. Ryan Donato, a nie Connor Bedard, lideruje drużynie w ilości strzelonych bramek. I to właśnie Ryan Donato, a nie Connor Bedard, wydaje się być najlepszym graczem zespołu. We wrześniu nikt by o tym nie pomyślał. Ktokolwiek zasugerowałby, że Donato potencjalnie zakończy sezon jako lider Blackhawks w punktacji kanadyjskiej, posądzono by go o postradanie rozumu. Natomiast fakt jest taki, że Ryan może wyprzedzić w niej wciąż niekonsekwentnego Bedsy’ego.

Connor Bedard

Wracając do kwestii pytania – fani Blackhawks nigdy nie myśleli, że zadadzą sobie następujące: czy Connor Bedard kiedykolwiek zmieni się w zawodnika, którego wszyscy reklamowali dwa lata temu? No właśnie… Przecież Connor miał być kimś więcej. Miał być pozycjonowany co najmniej gdzieś w sąsiedztwie Sidneya Crosby’ego i Connora McDavida, a niestety przez jego dwa sezony w NHL, nie udało mu się tego osiągnąć. No dobrze, ale przecież gra w kiepskiej drużynie, więc można się było tego spodziewać, prawda? Jeśli Donato skończy jako lider tej drużyny w punktach, to trudno będzie wysunąć taki argument. Donato nigdy nie był znany ze swojej znaczącej produktywności, więc jeśli uda mu się to osiągnąć, to gracz kalibru Bedarda nie powinien mieć problemu z zakończeniem sezonu z dorobkiem powyżej 0,78 punktu na mecz. Spójrzmy jednak szerzej i porównajmy dokonania młodego napastnika Blackhawks z inną świeżynką NHL, czyli Macklinem Celebrinim. Jedynka zeszłorocznego draftu w 63 meczach rozegranych w obecnych rozgrywkach, ma na swoim koncie 21 bramek oraz 33 asysty, co daje mu w sumie 54 punkty, a co za tym idzie, średnią 0,86 punktu na mecz. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że Celebrini gra w zespole, którego poziom jest chyba nawet niższy, niż poziom Jastrzębi. Ten fakt również nie pomaga w zmianie podejścia do tegorocznych osiągnięć Bedsy’ego.

Connor Bedard musi w końcówce sezonu wskoczyć na wyższy poziom, w przeciwnym razie wiara w jego wyjątkowe umiejętności znacząco spadnie. Nawet jeśli jego potencjał nie został w pełni wykorzystany, to wciąż ma średnio mniej punktów na mecz, niż w poprzednim sezonie. Co ważne, obecnie gra w drużynie, która, przynajmniej na papierze, wydaje się być jednak lepsza od tej, którą miał w ubiegłej kampanii. Oczywiście, jest wyjątkowym graczem bez względu na wszystko, ale jako były numer jeden draftu, który miał podnieść poziom wszystkich graczy wokół siebie i przejąć kontrolę nad meczami, liczono, że pokaże te cechy już w tym sezonie. Natomiast, co najwyżej miewał przebłyski geniuszu, zaliczając nawet jedną siedmiomeczową serię bez punktu.

Mając na uwadze powyższe, niestety Bedsy jest rozczarowaniem w tym sezonie i nikt wcześniej nie pomyślałby, że będzie walczył z Ryanem Donato o przewodnictwo w punktacji drużyny przed ostatnim okrążeniem sezonu. Ale niestety jesteśmy tego świadkami. Być może ostatnie mecze sprawią, że finalnie w pewnym momencie prześcignie Donato. Ale czy ten fakt sprawi, że negatywnie nastawieni kibice Blackhawks przestaną w niego wątpić? Frustracje Connora, które mogliśmy obserwować w kilku meczach, wskazują, że ten młody hokeista doskonale zdaje sobie sprawę, iż nie wszystko idzie po jego myśli. To dobrze, bo ambicji i pracowitości nie można mu odebrać. Będąc fanem talentu tego hokeisty, mimo wszystko wierzę, że bardzo dobrze przepracuje offseason, wzmocni się fizycznie, co też ułatwi mu walkę w przy bandach, z którą obecnie ewidentnie ma problem. To wszystko powinno sprawić, że zapomnimy o obecnym, trudnym okresie jego początkowej kariery w NHL.

Poprzedni wpis
Porażka po karnych w meczu na własnym lodowisku z Colorado Avalanche
Następny wpis
Canadiens – wzór do naśladowania przez Blackhawks w następnym sezonie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wypełnij to pole
Wypełnij to pole
Proszę wpisać prawidłowy adres e-mail.
Aby kontynuować, musisz zaakceptować warunki