Obecny sezon Blackhawks wydaje się być ekscytujący tylko pod jednym względem. Wystarczy jeden rzut oka na metryki zawodników stanowiących obecną linię obrony i można powiedzieć, że takiej kumulacji młodych talentów nie widziano tam już bardzo dawno. Alex Vlasic ma 23 lata i już podpisał długoterminowy kontrakt. Wyatt Kaiser ma 22 lata i wygląda na obiecującego zawodnika. Louis Crevier ma 23 lata, a Ethan Del Mastro 22 lata i obaj akcentują swoją przydatność do zespołu. 19-letni Artyom Levshunov jest niesamowitym talentem, który szybko dostał się do NHL, podobnie jak 20-letni Kevin Korchinski. Sam Rinzel ma również 20 lat i właśnie przybył z Uniwersytetu Minnesota, pokazując w pierwszych swoich meczach na poziomie NHL duże opanowanie i spryt.

Kevin Korchinski
Z całej tej grupy młodych hokeistów, najdłuższym stażem w Blackhawks jest Vlasic, ale zaraz po nim następny w kolejce jest Korchinski. Zawodnik będący wyborem nr 7 w drafcie 2022, za którego Jastrzębie zasadniczo wymieniły Alexa DeBrincata, zyskał od razu miano pewniaka przyszłej jedynki w linii defensywnej drużyny. Jednak jak się okazało, wszyscy wcześniej wymienieni gracze przeskoczyli Korchinskiego, podczas gdy on utknął w Rockford IceHogs przez większą część obecnej kampanii. Natomiast trzeba wziąć pod uwagę, że Kevin jest tylko cztery dni starszy od Rinzela, ale już o parę lat młodszy od Vlasica, Kaisera, Creviera, Del Mastro i Nolana Allana. Ma zaledwie 20 lat. Jak na standardy obrońców, można powiedzieć, że jest jeszcze dzieckiem. Wciąż nawet nazywa siebie i innych graczy ze swojego rocznika „dzieciakami”. Ostatni mecz w Pittsburghu był jego 90-tym na poziomie NHL, ale wciąż jest piątym najmłodszym obrońcą, który zagrał w NHL w tym sezonie. „Wszyscy zapominamy jaki jest młody” – powiedział Anders Sörensen, tymczasowy trener Blackhawks. „Jego krzywa rozwoju w tym roku była ogólnie pozytywna i widać, że idzie w górę”.
Korchinski spędził pełny sezon w Chicago w zeszłym roku, ponieważ był zbyt dobry na Western Hockey League i zbyt młody na American Hockey League. NHL była jedynym miejscem, które miało dla niego sens, a będąc najmłodszym obrońcą ligi poradził sobie zupełnie dobrze. Z pewnością nie był zakompleksiony, nawet jeśli czasami był przytłoczony. Ale szybkie wejście w ligę wypaczyło zarówno fanów, jak i jego poczucie tego, gdzie wtedy się znajdował z perspektywy jego rozwoju. Nadal od czasu do czasu popełniał głupie błędy, miewał „niedojrzałe” zagrania, jak sam to ujął. Wciąż nie był wystarczająco silny i wciąż musiał nauczyć się niuansów swojej pozycji. „W zeszłym roku byłem 19-letnim dzieciakiem grającym w NHL, więc nie mogę na nic narzekać” – powiedział Korchinski. „Miałem szczęście. Jest wielu dzieciaków, którzy chcieliby być na moim miejscu. Ale oczywiście to trudna liga. Ciężko jest grać 82 mecze w jednym sezonie i nie popełniać błędów. To obciąża cię psychicznie i naprawdę wyczerpuje. Ale też wiele się nauczyłem”.
NHL po prostu nie jest ligą pozwalającą na rozwój od podstaw. Tak więc, gdy skończył 20 lat i był wystarczająco „dorosły”, aby grać w AHL, po zmaganiach na obozie treningowym Blackhawks, wylądował w Rockford, czekając na swoją kolej. Nie czuł zazdrości w stosunku do swoich kolegów z drużyny, których dowoływano przed nim do NHL w tym sezonie. Wręcz sprawiało to, że był bardziej podekscytowany tym, co ma nadejść w przyszłości. „To są ludzie, z którymi będę mógł rozmawiać i przyjaźnić się z nimi do końca życia, więc cieszę się z ich powodu” – powiedział Korchinski. „Naprawdę miło jest patrzeć, jak rozwija się cały nasz D-corps. Od dwóch czy trzech lat, od obozów rozwojowych do tego, czym staliśmy się jako całość. Przyszłość jest naprawdę ekscytująca, ze względu na siłę, jaką możemy mieć w tej organizacji, na zdolność do wywierania na nią pozytywnego wpływu. To naprawdę fajne, że wszyscy możemy rozwijać się w tym samym czasie”.
Korchinski ma nadzieję, że będzie to jego ostatni rok spędzony w głównej mierze w Rockford. Planuje, że następnej jesieni dołączy na stałe do swoich kolegów w Blackhawks. Wie, że będzie to wiązało się z przybraniem na wadze i zdobyciem większej siły podczas offseason. Ale wie też, że będzie to oznaczało bardziej profesjonalną grę. Nie chodzi o perfekcję – oznacza to wyeliminowanie prostych, niedokładnych zagrań, które tak frustrowały ówczesnego trenera Luke’a Richardsona w zeszłym sezonie i skazały go na obóz treningowy. „Jeśli mam popełnić błąd, chcę, aby był to błąd będący efektem wysiłku, a nie błąd wynikający z niedojrzałego zagrania” – powiedział. Wszystko zależy od czasu gry, okoliczności, wyniku i tego, z kim się mierzysz. Jeśli grasz przeciwko Crosby’emu lub Malkinowi, tak jak w ostatnich meczach, nie możesz dawać im żadnej szansy na wykorzystanie ich niesamowitych umiejętności”.
Sörensenowi w większości podobało się to, co zobaczył w ostatnich meczach w wykonaniu Korchinskiego. I choć nie widzieliśmy jeszcze ofensywnego dynamo, jakim Kevin był zapowiadany podczas swojego draftu, sam wie, że ma więcej do zaoferowania. I wie, że ma na to czas. Dojrzałość to nie tylko siła fizyczna czy mądre zagrania. Chodzi także o radzenie sobie z wzlotami i upadkami, czy to podczas jednej zmiany, czy też podczas całego meczu, a później całego sezonu, czy wręcz kariery. „Jestem szczęśliwy, że mogę grać w hokeja” – powiedział. „Staram się ciągle rozwijać, grać dobry hokej i pomagać drużynie wygrywać. Oczywiście, wiem, że jestem młodszy. Jednocześnie nie mogę już używać tego jako wymówki. To jest zawodowy hokej, w którym chodzi o wyniki. Nieważne w jakim jesteś wieku, jeśli pojawiasz się na lodzie, to musisz dać z siebie wszystko. Jestem teraz tutaj po to, aby właśnie dać z siebie wszystko, nabrać pewności siebie, zaprezentować swoje umiejętności, a następnie spędzić naprawdę udane lato i ruszyć z kopyta w przyszłym sezonie”. I tego należy życzyć temu ambitnemu młodemu obrońcy…