Powoli zbliża się koniec sezonu regularnego w NHL, niezwykle rozczarowującego dla Chicago Blackhawks. Ostatnie doniesienia medialne sugerują, że żywot w organizacji obecnego głównego trenera Andersa Sorensena, również niechybnie zbliża się ku końcowi. W tym roku Jastrzębie zwolniły Luke’a Richardsona, swojego poprzedniego głównego trenera, sprowadzając świeżą twarz z filii Rockford IceHogs. Po zaledwie kilku miesiącach od przybycia Sorensena do Chicago wydaje się, że dni tego tymczasowego trenera na ławce drużyny mogą być policzone, ponieważ zespół pilnie potrzebuje doświadczonego lidera. Szwed może pochwalić się niezłą pracą w AHL, ale na najlepszą hokejową ligę na świecie okazało się to za mało. Mimo tego, że Anders jest bardzo ceniony w organizacji, Kyle Davidson, generalny menadżer drużyny, poluje na dojrzałego trenera, który może zaoferować franczyzie całkowitą zmianę.

Anders Sorensen
W nadziei, że ta nowa twarz zaoferuje młodym kluczowym graczom, takim jak chociażby Connor Bedard, możliwość uwolnienia ich potencjału i ożywienia marzeń Chicago o fazie play-off, Davidson wydaje się być skłonny do podjęcia ryzyka. „To ogromnie trudna decyzja” – powiedział. „Myślimy o tym, jak ma wyglądać profil trenera, jak będzie wyglądał zespół i czego będzie potrzebował od przyszłego coacha”. Tą wypowiedzią Kyle Davidson zdaje sobie sugerować, że organizacja musi zaoferować swoim graczom profesjonalnego lidera, ponieważ brak doświadczenia Sorensena jest nadal widoczny.

Joel Queneville
Czy Davidson może znaleźć zastępstwo Sorensena w postaci byłego trenera drużyny z Wietrznego Miasta, Joela Quenneville’a, niedawno przywróconego przez NHL? Wieść gminna głosi, że nazwisko Quenneville’a jest brane pod uwagę jako kandydata nr 1 na trenera organizacji. Podczas swojej kadencji, Coach Q zaliczył 797 meczów na ławce Blackhawks. Wygrał 452 z nich, prowadząc drużynę zbudowaną przez menadżera Dale’a Tallona i udoskonaloną przez jego następcę Stana Bowmana do trzech Pucharów Stanleya.
Dla wielu kibiców może to być zły pomysł, mając na uwadze historię związaną z molestowaniem seksualnym, które miało miejsce w organizacji za kadencji Joela. Dla przypomnienia, w 2010 roku, Kyle Beach, młody zawodnik drużyny rezerwowej Blackhawks, stał się ofiarą molestowania seksualnego przez Brada Aldricha, ówczesnego trenera wideo zespołu. Beach zgłosił całą sprawę, ale zarząd klubu, w tym Joel Quenneville, nie podjęli odpowiednich działań. Śledztwo wykazało, że generalny menedżer Stan Bowman, prezydent John McDonough i Quenneville, wiedzieli o sprawie już w maju 2010 roku, gdy drużyna walczyła o Puchar Stanleya. Zdecydowano jednak, by nie zajmować się sprawą w trakcie play-offów, co doprowadziło do tego, że Aldrich pozostał w klubie do końca sezonu, a następnie opuścił go bez żadnych konsekwencji. Później molestował kolejne osoby, w tym niepełnoletniego zawodnika w szkole średniej, za co został skazany. Quenneville zaprzeczał, jakoby miał wiedzę o całej sprawie. Jednak śledztwo wykazało, że brał udział w spotkaniach na temat Aldricha i popierał decyzję o przemilczeniu sprawy. Afera Blackhawks wstrząsnęła całym środowiskiem NHL, pokazując, że klub przez lata ukrywał poważne oskarżenia, by nie zakłócać walki o mistrzostwo. Quenneville, który po ujawnieniu tej afery został przez NHL de facto zawieszony, mimo sukcesów sportowych, pozostaje jedną z osób obciążonych odpowiedzialnością za brak reakcji na przemoc wobec zawodnika.
Czy mimo to Chicago Blackhawks mogliby ponownie zatrudnić swojego byłego trenera? To zależy od tego, jak odważny będzie Kyle Davidson. Mimo tego, że oficjalnie NHL dała zielone światło na powrót Queneville’a do ligi, to jednak jak dotąd, żaden klub nie zdecydował się podjąć z nim współpracy. Pewnie znalazłoby się wielu chętnych na jego usługi, ale cała historia z molestowaniem cały czas mocno ciąży na wizerunku trenera. Bez wątpienia przesłania ona wszelkie jego dokonania podczas dotychczasowej kariery. Davidson może spróbować podjąć ryzyko popsucia swojego wizerunku, ale czy może podjąć ryzyko popsucia wizerunku całej organizacji? Przecież właśnie cała afera z Aldrichem, jako głównym aktorem, nadszarpnęła ten wizerunek. Oczekiwania są duże, ale też ryzyko jest dokładnie takie same. Do końca obecnej kampanii pozostało drużynie już tylko 14 meczów. Czas na podjęcie decyzji dotyczącej ewentualnego nowego-starego trenera zbliża się wielkimi krokami…