Czy Blackhawks powinni być zaniepokojeni brakiem goli Connora Bedarda?

Nie jest tajemnicą, że Connor Bedard ma w tym sezonie problemy ze zdobywaniem bramek. Obecnie ma na koncie trzy gole w 16 rozegranych meczach, a frustracja młodego centra z każdym dniem staje się coraz bardziej widoczna. Bedsy nie jest przyzwyczajony do tego uczucia. Wystarczy zerknąć wstecz na jego dokonania na wszystkich poziomach rozgrywkowych, w których do tej pory brał udział. Kilkadziesiąt bramek w jednej kampanii to był dla niego pewien standard. Patrząc na jego obecne zdobycze, projekcja daje mu zaledwie 15 bramek w 82 meczach. Oczywiście, każdy zawodnik ma okresy słabszej formy, nawet tak wielcy gracze jak Alex Ovechkin, Patrick Kane czy Sidney Crosby mieli w swojej karierze okresy, w których nie zdobywali bramek. Więc takiemu młokosowi też to może się przytrafiać. No właśnie, czy może, albo inaczej – czy powinno?

Zadajmy sobie inne pytanie – co by było gdyby Bedard zakończył sezon faktycznie z 15 golami na koncie? Z pewnością byłaby to katastrofa i ogromny powód do niepokoju. Prawda jest taka, że Connor musi strzelać więcej bramek. Bądźmy szczerzy – jest gwiazdą Blackhawks. Bycie tak rozchwytywanym zawodnikiem jak Connor Bedard ma wiele zalet, jednak jedną z głównych wad takiego statusu jest presja oczekiwań. Przecież przed rozpoczęciem obecnej kampanii fani oraz eksperci hokejowi o niczym innym nie debatowali jak tylko o tym, ile to trafień ten świetny środkowy zaliczy. Ten fakt na pewno mocno na nim ciąży. Na dodatek drużyna wygląda obecnie dużo lepiej, niż w zeszłym roku. Zmiany kadrowe zaczynają pozytywnie zaskakiwać. Więc naturalnym wydawać by się mogło, że Bedsy będzie trafiał częściej. To musi go tym bardziej doprowadzać do szewskiej pasji. Drużyna idzie powoli w górę, a on trafia do siatki mniej. Coś się nie zgadza w tej układance Luke’a Richardsona.

Zeszły sezon zakończył z 22 bramkami, ale jak wiemy, z powodu kontuzji rozegrał tylko 68 meczów. Aktualna projekcja nie wygląda zbyt dobrze, ale istnieją powody, by sądzić, że to powinno się zmienić. Należy zwrócić uwagę, że Bedard ma absurdalnie niski procent strzałów jak na zawodnika jego kalibru. Jak dotąd w tym sezonie trafia nieco poniżej 6%. W zeszłym sezonie trafiał na poziomie 10% i istnieją realne powody, by sądzić, że liczba ta powinna wrócić do średniej, ponieważ Connor tworzy wiele akcji ofensywnych. Strzela więcej, niż jakikolwiek inny zawodnik w drużynie, ma krążek na kiju dłużej, niż jakikolwiek inny gracz Jastrzębi. Często odbiera również gumę przeciwnikom,  napędzając ofensywę zespołu. Wciąż jest nieoceniony dla tego teamu, ale jednym z jego obszarów gry, który mocno niepokoi to odsetek wygranych face-offów. Pisaliśmy o tym na naszych łamach w jednym z wcześniejszych artykułów.

Bedsy wygląda w tej statystyce żenująco słabo. To musi się zmienić, jeśli ma być prawdziwym centrem pierwszej linii ataku Blackhawks. Faktem jest, że staff drużyny też widzi w tym problem i na treningach można zobaczyć Bedarda pracującego z Yanickiem Perreault nad swoimi wznowieniami.

Ta praca powinna dać w końcu efekty, a jeżeli nie, to może należałoby pomyśleć o tym, żeby Connora wypróbować na skrzydle. Przecież również dobrze z tej pozycji może prowadzić grę i przenosić krążek ze strefy obronnej do strefy ataku, w czym jest świetny. Wtedy ciężar gry defensywnej oraz wznowienia można pozostawić innemu zawodnikowi, bardziej do tego predestynowanemu. Przykładem podobnej roli w drużynie jest sam Patrick Kane, który będąc skrzydłowym, w głównej mierze zajmował się rozprowadzaniem krążka, więc jest to jak najbardziej wykonalne w wykonaniu Bedarda. Dodajmy do tego fakt, że drużyna z Wietrznego Miasta ma na swoim zapleczu wielu młodych centrów, takich jak Oliver Moore, Frank Nazar, Sacha Boisvert, więc przyszłościowo trudno zakładać, że Bedsy pozostanie na pozycji centra przez całą swoją karierę.

Odpowiadając finalnie na pytanie zawarte w tytule tego artykułu – raczej nie powinniśmy się martwić o snajperskie dokonania Bedsy’ego. Musi w końcu odpalić. Jest zbyt utalentowany, zbyt ambitny, żeby mu się to nie udało. Choć chyba nigdy nie będzie królem bulików, ale jeżeli poprawi się w tym elemencie hokejowego rzemiosła to na pewno wyjdzie mu to na dobre. Alternatywą może być zmiana jego pozycji na skrzydłowego, licząc, że u jego boku pojawi się drugi Jonathan Toews, a wtedy… No cóż, duch Patricka Kane’a jest ciągle żywy w United Center.

Poprzedni wpis
Wygrana po dogrywce na własnym lodowisku z Minnesota Wild
Następny wpis
Kraken vs Blackhawks – przewidywany skład gości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wypełnij to pole
Wypełnij to pole
Proszę wpisać prawidłowy adres e-mail.
Aby kontynuować, musisz zaakceptować warunki