Ostatnia tercja poniedziałkowego meczu z Colorado Avalanche zadecydowała o tym, jak drużyna Chicago Blackhawks ocenia swoje pierwsze 10 meczów w tym sezonie. Patrząc na osiągnięcia z zeszłej kampanii, Czarne Jastrzębie po dziewięciu meczach miały tyle samo punktów co rok temu. Zwycięstwo z Avs pozwoliło osiągnąć lepszy wynik punktowy. Dlaczego ta trzecia tercja miała takie znaczenie? Dlatego, że obecnie jest to całkiem inny zespół. W przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, Blackhawks prowadzili niemal w każdym meczu. W ośmiu z pierwszych dziewięciu meczów remisowali, prowadzili lub byli bliscy zdobycia zwycięskiej bramki w trzeciej tercji. Jednak finalnie tylko dwa mecze kończyły się wygraną, a dodatkowo jeden z nich zakończył się zdobyciem jednego punktu po porażce w dogrywce.
„To było rozczarowujące, ponieważ ostatni rok był ciężki i frustrujący pod wieloma względami” – powiedział przed tym meczem kapitan Blackhawks, Nick Foligno. „Ale obecnie sami sobie strzelamy w kolano. To nie jest tak, że mamy przewagę i nie wiemy o tym. Jesteśmy lepszą drużyną i musimy znaleźć sposób na dokończenie pracy. Mamy w zespole graczy, którzy wiedzą, jak to zrobić. Oczywiście, w zespole było dużo zmian, ale te wymówki się skończyły. Nadszedł czas, aby zebrać się jako grupa, zjednoczyć i to zmienić”.
Przez dwie tercje meczu w Denver, Blackhawks ponownie pokazali, że są inną drużyną. To był prawdopodobnie najlepszy ich okres w tym sezonie, dominowali w posiadaniu krążka w grze pięciu na pięciu. Gospodarze mocno zaatakowali w drugiej tercji, ale hokeiści z Wietrznego Miasta powstrzymali ich, utrzymując prowadzenie 3:2. W trzeciej tercji, zgodnie z oczekiwaniami, Blackhawks spędzali niewiele czasu w swojej strefie ofensywnej. Po 10 minutach nie oddali żadnego strzału na bramkę. Ale ich gra była pełna poświęcenia. Miło było patrzeć jak rzucali się na lód, blokując uderzenia graczy Avs. Poza tym świetnie czyścili strefę strzału, ułatwiając pracę bardzo dobrze dysponowanemu tego dnia Petrowi Mrázkowi. Na koniec, gdy Avalanche podjęli ostatnią próbę zdobycia gola, wprowadzając na lód sześciu napastników, krążek wyszedł z rogu strefy ofensywnej, gdzie Jason Dickinson odpierał trzech graczy Lawin i trafił na kij Ryana Donato na prawym buliku. Ten, będąc tyłem do bramki, odwrócił się, oddał strzał i zdobył gola.
„Poczułem ulgę” – powiedział Donato po tym, jak Blackhawks dołożyli kolejnego gola do pustej bramki i wygrali 5:2. „Co tu dużo mówić. Kiedy czujesz się tak, jak my w ostatnich kilku meczach, gdy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że gramy całkiem dobrze, świetnie zaczynaliśmy mecze, a potem pozwalaliśmy przeciwnikom wrócić do gry, to była wielka ulga. Wcześniej po prostu nie znajdowaliśmy sposobu, aby to zakończyć zwycięstwem. A dzisiaj wszyscy przyszliśmy do szatni po drugiej tercji i powiedzieliśmy sobie, że nie była ona najlepsza w naszym wykonaniu, że musimy wrócić do gry. Nie mam zbyt wiele do powiedzenia poza tym, że po prostu wykonaliśmy dobrze swoją pracę”.
To uczucie było wspólne dla całego zespołu. Oczywiście wynik 3-6-1 po 10 meczach nie powoduje zachwytu, ale sposób w jaki Czarne Jastrzębie grają, w połączeniu z poniedziałkowym zwycięstwem napawa ich optymizmem. „Podobała mi się nasza gra” – powiedział trener Blackhawks, Luke Richardson. „Był może jeden mecz w tym sezonie, w Vancouver, który był dla mnie najgorszy od początku do końca. W pozostałych meczach widziałem wiele dobrych rzeczy, na których można się oprzeć w przyszłości. Mogliśmy z łatwością odnieść jeszcze kilka zwycięstw. Ta drużyna i cała organizacja jest zmęczona moralnymi zwycięstwami, więc dzisiejszy wieczór był dla nas dużym krokiem naprzód. Odnieśliśmy prawdziwe zwycięstwo i pozwoliliśmy przypomnieć sobie, jak to można robić. Teraz mamy dwa dni, aby się tym nacieszyć. Chcę zobaczyć, jak to przetworzymy i jak pójdziemy naprzód z impetem”.
Wracając do analizy meczu z Colorado, znaczący udział w zwycięstwie, mimo, że nie było to widoczne w najważniejszych momentach, miała gra defensywna Jasona Dickinsona i jego linii ataku przeciwko linii Nathana MacKinnona. MacKinnon był na lodzie w tym samym czasie co Dickinson, Ryan Donato i Ilya Mikheyev przez 7:16 minuty w grze pięciu na pięciu. W tym czasie Blackhawks mieli przewagę 6:2 w próbach strzałów, 4:1 w strzałach na bramkę i 1:0 w golach. W tym sezonie Blackhawks nie mieli łatwości w zdobywaniu bramek, stąd położyli nacisk na zdobywanie brzydkich goli. W poniedziałek udało się to dwukrotnie. Najpierw w pierwszej tercji Craig Smith trafił krążkiem w Lucasa Reichela i guma znalazła się w siatce. A później Ryan Donato dobił strzał Dickinsona, zdobywając trzecią bramkę. „Szczególnie bramka Reichela była moim zdaniem bardzo ważna – powiedział Richardson. Wreszcie zasłużyliśmy na to, co dziś dostaliśmy od losu. Były w tym sezonie mecze, w których prawdopodobnie nie należała się nam przegrana, więc cieszę się, że w dzisiejszym meczu karta się odwróciła i dostaliśmy to, na co zasłużyliśmy”.
Po meczu dyskutowano także o zagraniu ciałem Connora Murphy’ego. Nie miało to wielkiego wpływu na z końcowy wynik, ale Murphy musiał wiedzieć, że zostanie zapytany o swoje uderzenie w Logana O’Connora. „Tak, to było miłe” – powiedział Murphy. „Dobrze jest rozpocząć każdą tercję od trafienia przeciwnika, po prostu bycie fizycznym jest częścią gry”. Richardson był zadowolony z tego hitu. „To było ładne uderzenie i co ważne, było czyste” – ocenił trener. „Powiedziałem chłopakom, że nie możemy iść na ławkę kar po drugiej tercji. To oczywiste, że flirtujesz z niebezpieczeństwem w każdym meczu. Ale dobre, czyste uderzenie, takie jak to, trochę wstrząsa drużyną przeciwną, podnosi nasz zespół na duchu”.
Czy ta ostatnia wygrana tercja w meczu z Colorado Avalanche będzie promykiem nadziei dla Blackhawks, okaże się już niedługo. Zwłaszcza, że następnym, przeciwnikiem drużyny będą San Jose Sharks, zespół, który na pewno jest w zasięgu Czarnych Jastrzębi. Serię meczów wyjazdowych uzupełnią następnie pojedynki w Los Angeles i w Anaheim, które na pewno dadzą odpowiedź na jakim etapie rozwoju jest ekipa z Chicago.