Choć na rynku wolnych agentów znajdą się w te wakacje nazwiska kuszące i głośne, generalny menadżer Blackhawks, Kyle Davidson, powinien trzymać się z dala od niektórych z nich – niezależnie od tego, jak dobrze wyglądają na papierze. Z prognozowanym budżetem rzędu około 30 milionów dolarów do wydania podczas offseaseon, Davidson ma spore pole manewru, by poprawić skład poprzez transfery. Ale historia NHL jasno pokazuje, że choć na rynku można znaleźć perełki kalibru Mariana Hossy, znacznie częściej drużyny podpisują kontrakty, które później okazują się kulą u nogi. Zwłaszcza teraz, gdy zbliżają się momenty przedłużania kontraktów z kluczowymi młodymi graczami, czyli z Connorem Bedardem, Frankiem Nazarem i Spencerem Knightem – Chicago musi myśleć długofalowo. Poniżej nasze typy trzech zawodników, którzy mogą kusić swoimi nazwiskami, ale Hawks powinni się trzymać od nich z daleka 😊

Sam Bennett – Florida Panthers
Przez ostatnie trzy play-offy Sam Bennett był prawdziwym motorem napędowym Florida Panthers. 45 punktów w 56 meczach, Puchar Stanleya i mnóstwo zamieszania w głowach rywali – to imponujący dorobek. Obecna walka o główne trofeum NHL to też błysk tego gracza. Trudno się dziwić, że wielu widzi w nim idealnego centra do drugiego ataku Blackhawks. Problem w tym, że wszystkie inne drużyny NHL również widzą go przyszłościowo w swoich składach. W krążących plotkach mówi się, że Bennett może żądać nawet 9 milionów dolarów rocznie. I na tym powinna się rozmowa skończyć. Choć zawodnik ma walory bojowe i potrafi błysnąć w play-offach, jego rekord punktowy to ledwie 51 „oczek” w sezonie zasadniczym i to grając za plecami takich gwiazd jak Tkachuk, Barkov czy Reinhart. W Chicago nie będzie miał podobnego wsparcia, a płacić mu prawie 10 milionów za 50 punktów? To raczej nie ma sensu.

Matt Duchene – Dallas Stars
Gdy Nashville Predators wykupili jego kontrakt w 2023 roku, wydawało się, że Matt Duchene ma najlepsze lata za sobą. Tymczasem w Dallas przeszedł drugą młodość – w minionym sezonie zasadniczym zdobył 82 punkty, a także zaliczył 65 punktów rok wcześniej. To może kusić. Ale dla Blackhawks byłby to poważny błąd. Duchene ma już 34 lata, a jego forma drastycznie spadła w najważniejszym momencie, czyli w fazie w play-off, w której zdobył tylko jednego gola w 18 meczach i zakończył je z bilansem minus 18. Stracił dawną szybkość, gra zbyt zachowawczo i zbyt często rezygnuje ze strzału na rzecz zbędnego podania. A przecież Chicago potrzebuje tempa i strzelców, a nie spowalniających weteranów.

Aaron Ekblad – Florida Panthers
Obrońca, który może pochwalić się statusem pierwszego wyboru draftu, zdobywcą Calder Trophy i być może dwukrotnym zdobywcą Pucharu Stanleya, jeżeli Panthers wyjdą zwycięsko z pojedynku z Oilers. Ekblad to duży, silny gracz, który w playoffach potrafi dołożyć co nie co w ofensywie (11 punktów w 13 meczach). Brzmi jak naturalny następca Connora Murphy’ego na prawej stronie obrony. Ale tu też są poważne znaki ostrzegawcze: Ekblad nie rozegrał pełnego sezonu od sześciu lat i zapewne będzie chciał więcej niż obecne 7,5 miliona dolarów rocznie. A trzydziestoletni obrońcy z historią kontuzji to jedna z najpewniejszych recept na katastrofalny kontrakt.
Blackhawks mają środki, aby się wzmocnić i powinni to zrobić. Ale to musi być mądre i długoterminowe budowanie zespołu wokół młodych gwiazd. Sam Bennett, Matt Duchene i Aaron Ekblad to nazwiska, które mogą kusić, ale każdy z nich niesie ze sobą zbyt duże ryzyko oraz zbyt wysoką cenę. Kyle Davidson nie może pozwolić sobie na kosztowne błędy, które zahamują rozwój drużyny w kluczowym momencie odbudowy.