W sporcie często mówi się, że jedna decyzja nie definiuje losów całej organizacji. Ale są wyjątki. Chicago Blackhawks, trzykrotni mistrzowie NHL z lat 2010, 2013 i 2015, zbudowali jedną z największych dynastii XXI wieku. Gdy jednak nadszedł moment słabości, po jednym złym występie w play-offach, nie wybrano cierpliwości. Wybrano emocje. I tak rozpoczęła się droga w dół, z której klub nie podniósł się do dziś. Choć lista błędów popełnionych przez ówczesnego menedżera generalnego Stana Bowmana jest długa, to jeden ruch urósł do rangi symbolu upadku. Wymiana Artemiego Panarina, młodej gwiazdy i partnera Patricka Kane’a za Brandona Saada, miała przywrócić dawną chemię w pierwszej linii. Zamiast tego odebrała Blackhawks ostatni promyk ofensywnej magii i, jak twierdzą niektórzy, skróciła żywot całej mistrzowskiej epoki.

Artemi Panarin w barwach Blackhawks
Sezon 2016–17 był wyjątkowy. Po rozczarowującej porażce w siedmiomeczowej serii z St. Louis Blues rok wcześniej, Blackhawks wrócili mocniejsi. Zdobyli 109 punktów, wygrali Dywizję Centralną i całą Konferencję Zachodnią. Na papierze byli faworytem. Na lodzie mieli prawdziwą armię. Kane, Toews, Hossa, Panarin, Keith, Crawford – to był zespół naszpikowany talentem, doświadczeniem i głodem zwycięstwa. Panarin w swoim drugim sezonie w NHL zdobył 31 goli i 74 punkty, stając się nie tylko wschodzącą gwiazdą ligi, ale i idealnym uzupełnieniem dla Kane’a. Ich współpraca była jak z innego świata, szybka, kreatywna, pełna improwizacji. To był duet, który bawił się hokejem. I który budził postrach. Tym większy był szok, gdy w pierwszej rundzie play-offów Blackhawks zostali zmieceni z lodu. Nashville Predators, będący w gazie od połowy sezonu, w czterech meczach zneutralizowali ofensywę Chicago, nie pozwalając im zdobyć ani jednej bramki w dwóch meczach na własnym lodzie. To nie była porażka. To była kompromitacja.

Artemi Panarin w barwach Blue Jackets
Reakcja przyszła szybko. Podczas draftu w 2017 roku Stan Bowman zdecydował się na szokujące ruchy: wymienił defensywnego filara Niklasa Hjalmarssona, oddając go do Arizony oraz ku niedowierzaniu kibiców – Artemiego Panarina do Columbus Blue Jackets. W zamian za Rosjanina do Chicago wracał Brandon Saad – zawodnik, który w 2015 roku odegrał ważną rolę w zdobyciu Pucharu, a którego odejście do Columbus strasznie bolało wszystkich fanów Blackhawks. Bowman chciał „naprawić” tamtą stratę. Uważał, że Toews potrzebuje dawnego partnera z linii, by wrócić na szczyt. Uważał, że Kane i tak będzie skuteczny, niezależnie z kim zagra. Ale NHL nie działa wstecz. Saad, choć solidny, nie był już tym samym graczem. W sezonie 2017–18 zdobył 18 bramek i 35 punktów. Toews – zaledwie 52 punkty. Kane zdołał jeszcze stworzyć chemiczny tandem z młodym Alexem DeBrincatem, ale magia zniknęła.

Artemi Panarin w barwach Rangers
W Columbus Panarin eksplodował. W dwóch sezonach zdobył 55 goli i aż 169 punktów. W 2019 roku podpisał kontrakt życia z New York Rangers i dziś jest nie tylko ich liderem, ale jednym z najlepszych skrzydłowych w całej NHL. Na swoim koncie ma ponad 550 punktów w nieco ponad 400 meczach w barwach nowojorskiej drużyny. Blackhawks od 2017 roku nie wygrali żadnej serii play-off. Z wyjątkiem pandemicznego „turnieju kwalifikacyjnego” w 2020 roku, nie awansowali nawet do postseason. Z mistrzowskiej potęgi pozostały wspomnienia i echo zapełnionych trybun United Center. Jednym z argumentów Bowmana przy wymianie było to, że Panarin miał tylko dwa lata kontraktu, podczas gdy Saad związany był umową na cztery sezony. Miało to dać stabilność. Ale dziś wiemy, że to myślenie było błędne. Panarin opuścił Columbus, by grać w wielkim mieście, w klubie z tradycją, pod światłami reflektorów. Chicago miało wszystko to, czego szukał i co znalazł dopiero w Nowym Jorku. Nie ma żadnych przesłanek, by uważać, że nie przedłużyłby umowy z Blackhawks, gdyby został.
Co by było, gdyby Panarin został? Czy z Kane’em i Toewsem u szczytu sił udałoby się jeszcze raz zawalczyć o Puchar? Czy drużyna nie stoczyłaby się tak szybko? Tego nigdy się nie dowiemy. Wiemy natomiast jedno: emocjonalna decyzja, oparta na jednym nieudanym występie w play-off, odebrała Blackhawks ostatnią szansę, by płynnie przejść od mistrzowskiej ery do kolejnego etapu. Dziś, gdy klub buduje się na nowo wokół Connora Bedarda, warto pamiętać o tamtej wymianie. Bo choć nazwiska się zmieniają, presja pozostaje. A historia Panarina przypomina, że czasem największym błędem nie jest niewłaściwy ruch, tylko zbyt szybki ruch.