Kolejna porażka Blackhawks za nami. Czy jest sens szczegółowo rozwodzić się nad tym, że przez większą część meczu z Los Angeles Kings drużyna grała słabo, nad tym jak bardzo niektórzy z zawodników są psychicznie wyeksploatowani, wreszcie nad tym, że w dalszym ciągu trwa przebudowa, nie wiedząc kiedy zakończy się ten proces? Czy naprawdę warto pisać o tym, jak Anders Sörensen, zapytany o to, czy coraz trudniej jest mu utrzymać wysoki mental swoich zawodników, opowiadał o tym, jak dobrze Blackhawks rozpoczęli ostatnie dwa mecze, jako dowód na to, że tak nie jest? Po co pisać o tym, że w pierwszych 17 minutach meczu z Kings, przegrywając 0:2, na tablicy wyników strzałów celnych na bramkę widniał wynik 18:3 dla gości? Lub też pisać o tym, że choć Connor Bedard strzelił gola w drugim meczu z rzędu, to jest to dopiero jego trzecia bramka w ostatnich 15 meczach, a tym co ciąży na nim to nieuzasadnione oczekiwania i fakt, że w swojej linii ataku miał zbyt wielu niegodnych siebie kolegów? Czy warto przypominać o tym, że Blackhawks bez wątpienia zatrudnią w nadchodzącym offseason piątego trenera w ciągu 4 i pół roku, ponieważ tymczasowe pełnienie funkcji głównego trenera przez Andersa Sörensena dobiega końca?
Chyba wszyscy kibice Jastrzębi mają już jednak dość czytania tego typu wywodów, bo przecież doskonale zdają sobie sprawę w jakiej sytuacji są Blackhawks. To żadna tajemnica. Ale czy naprawdę rzeczywistość jest tak ponura, jak się większości wydaje? Czy zderzamy się ze ścianą i nie widać światełka w tunelu? I tak i nie. Owszem, sprawy mają się źle. Nie da się od tego uciec. Ale gdy do końca kampanii pozostało zaledwie kilka tygodni, warto zapomnieć o tym co najgorsze i postarać skupić się na pozytywach. Ponieważ, można w to wierzyć lub nie, jest ich zupełnie sporo. Poniżej lista wybranych pozytywnych aspektów obecnego sezonu, które dobrze rokują na przyszłość.
Solidność Franka Nazara
Nie warto skupiać się na statystykach Nazara, który obecnie na swoim koncie ma sześć bramek i 10 asyst w 40 meczach. Ten chłopak naprawdę potrafi grać w hokeja. Według analiz, w większości meczów należy do najszybszych zawodników drużyny. Jest tak nieustępliwy i energetyczny, jak go reklamowano, gdy Blackhawks oddawali Kirby’ego Dacha do Canadiens, aby wybrać Franka z numerem 13 w drafcie 2022 roku. Jest jednym z niewielu graczy w składzie, który nigdy się nie poddaje, a jego radosna, optymistyczna postawa jest zaraźliwa na ławce i w szatni. Nazara trzeba jak najdłużej zatrzymać w organizacji i powinien być stałym elementem pierwszej szóstki Blackhawks przez wiele lat.

Frank Nazar
Odbicie od dna Arvida Söderbloma
Söderblom był drugim najgorszym bramkarzem w lidze w zeszłym sezonie, tracąc o 12,99 goli więcej niż oczekiwano, według Evolving Hockey. Drużyna z nim w bramce wygrała tylko pięć z 29 meczów. Kyle Davidson wstępnie widział go jako przyszłą jedynkę przed początkiem sezonu, ale latem podpisał kontrakt z Laurentem Brossoitem, aby go zastąpić. Niekończąca się kontuzja Brossoita, dała Söderblomowi kolejną szansę, a on z niej skorzystał. Oczywiście nie jest doskonały i nieco przygasł w drugiej połowie kampanii, ale wyglądał wreszcie w tym sezonie jak bramkarz NHL. Ma dopiero 25 lat, a jego przyszłość rysuje się w jasnych barwach.

Arvid Söderblom
Pojawienie się w drużynie Spencera Knighta
Cóż, nie można było zakładać, że Knight dowiezie początkowe 95,1% obron do końca sezonu. Ale dwie porażki z San Jose i Seattle, gdy trochę gorzej się prezentował, nie powinny umniejszać faktu, że Blackhawks mają obecnie dwóch bramkarzy, którzy dopiero wkraczają w najlepszy wiek dla goalkepera. Zresztą Spencer był znakomity w ostatnim meczu z Kings, broniąc 30 z 32 strzałów rywali. Przejście od 33-letniego Petra Mrázka i 31-letniego Brossoita do 23-letniego Knighta i 25-letniego Söderbloma jest ogromnym wydarzeniem dla Blackhawks. Oby ta zmiana była odczuwalna już wkrótce, a nie tylko w dalekiej przyszłości.

Spencer Knight
Świetne wejście w ligę Artyoma Levshunova
Wieści o tym, że Ivan Demidov (wybrany w ostatnim drafcie przez Canadiens) zdobywa punkty od początku sezonu KHL z pewnością zmartwiły fanów Blackhawks, bo przecież organizacja mogła wybrać Rosjanina, a nie Levshunova. Zwłaszcza po tym, jak Białorusin opuścił obóz treningowy ze złamaną stopą, a później rozgrywał swój pierwszy sezon za oceanem niestety tylko na poziomie AHL. Nawet wówczas, gdy został powołany z Rockford na początku marca, raczej oczekiwano, że nadal będzie swego rodzaju projektem na daleką przyszłość, graczem, który musi się jeszcze rozwinąć i dojrzeć, zanim stanie się pełnoetatowym zawodnikiem NHL. Zamiast tego zobaczyliśmy imponujące wejście w ligę, inteligentne zagrania defensywne oraz gdy było to uzasadnione, agresywne poczynania ofensywne. Co jest wręcz niesamowite, prowadził już grę w pierwszej parze obrońców podczas gry w przewadze. Oczywiście nadal może zostać odesłany do IceHogs przed końcem sezonu, ale nie dlatego, że nie poradził sobie w NHL, bo na tą ligę jest już gotowy.

Artyom Levshunov
Rozwój linii defensywnej
Levshunov nie jest osamotniony. Wyatt Kaiser, po krótkim, korekcyjnym pobycie w Rockford, wygląda znakomicie i znacznie bardziej ofensywnie, od czasu jego powrotu na początku tego miesiąca. W tym sezonie jest graczem z dodatnim wskaźnikiem plus/minus w grze pięciu na pięciu, co jest ogromnym osiągnięciem w tej drużynie. Dodając do tego stabilnego Alexa Vlasica, który w wieku 23 lat jest już obrońcą numer jeden, pokazującym w tym sezonie znacznie więcej w ofensywie, a także ewentualny powrót Kevina Korchinskiego, to bez wątpienia widać, że Blackhawks mają zadatki na świetną pierwszą czwórkę obrońców w dającej się przewidzieć przyszłości. Wraz z Ethanem Del Mastro, Louisem Crevierem i Nolanem Allanem, którzy okazali się kolejnymi zdolnymi defensorami, a także intrygującym Samem Rinzelem, który być może dołączy do drużyny przed końcem sezonu – plan Davidsona polegający na budowaniu zespołu od tyłu, wykazuje prawdziwe oznaki postępu.
Sezon życia Ryana Donato
Donato nie jest najlepszym strzelcem w NHL. Ale w Blackhawks wykonał świetną robotę, zapewniając wsparcie Bedardowi, z rekordowymi w karierze 23 bramkami, 28 asystami i 51 punktami. 28-latek w każdym meczu emanuje niesamowitą energią, wciąż ma przed sobą kilka sezonów grania. Istnieje duża szansa, że ponownie podpisze kontrakt na kilka lat, zapewniając głębię w składzie, jednocześnie będąc świetnym wzorem do naśladowania. Pokazuje młodszemu pokoleniu napastników jak można ciężko pracować i maksymalizować swój talent.

Ryan Donato
Błysk Ilyi Mikheyeva
Zabawne jest to, że dwa z najlepszych nabytków Kyle’a Davidsona, były tak niechciane przez Vancouver Canucks, że Chicago w zamian za każdego z nich otrzymało drugorundowe picki. Jason Dickinson był objawieniem poprzedniego sezonu, a Mikheyev jest nim również w tym sezonie. Wiedzieliśmy o szybkości Mikheyeva, ale nie wiedzieliśmy o jego umiejętnościach defensywnych. Ma najwyższy oczekiwany udział w bramkach ze wszystkich regularnie grających graczy Blackhawks, a przy tym ma wskaźnik tylko minus 4 w grze pięciu na pięciu, mimo, że pojawia się regularnie przeciwko najlepszym liniom drużyn przeciwnych. Jest ekspertem w grze w osłabieniu, ale ma też na koncie 15 bramek. To naprawdę niezły zawodnik, którego każda drużyna chciałaby mieć.

Ilya Mikheyev
Wejście smoka młodzieżowców
Blackhawks rozpoczęli sezon jako jedni z najstarszych w lidze, ze składem wzmocnionym paroma 30-latkami, którzy mieli dać możliwość spokojnego wejścia w ligę młodym hokeistom. Jednak w miarę upływu sezonu, szatnia Jastrzębi stawała się coraz młodsza. Weteran Nick Foligno, jako kapitan, włożył całe swoje serce i duszę w próbę zbudowania pozytywnej, zwycięskiej ekipy, otrzymując w zmian ogromny zastrzyk młodzieńczej energii w składzie drużyny. Przykładem tej pozytywnej, młodzieńczej energii jest Frank Nazar, który nigdy nie wydaje się być przygnieciony presją gry w NHL w tak młodym wieku. „Szczerze mówiąc, to jest to, o czym marzyłem jako dzieciak” – powiedział niedawno. „Dlaczego mam pozwolić, by presja i inni ludzie mi to odebrali? Generalnie wszyscy młodzi zawodnicy rozpoczęli sezon razem w Rockford, więc udało nam się zbudować tam dobre relacje i chemię. A teraz mamy dużo zabawy, grając wspólnie w NHL, pracując nad naszą grą i zdobywając doświadczenie”. Wydaje się, że motto Nazara brzmi: „Po prostu graj i uśmiechaj się”. To motto przyświecało również wszystkim graczom, którzy grali w Rockford w połowie i pod koniec 2000 roku, a później razem zdobyli Puchar Stanleya w 2010 roku.
Nadejście odsieczy
Może minąć trochę czasu, zanim Bedard i Nazar będą mieli prawdziwą pomoc w pierwszym ataku Blackhawks. Nie ma również gwarancji, że Mitch Marner zechce przyjść do Chicago (o czym przebąkują media za oceanem), niezależnie od tego, ile pieniędzy Davidson rzuci na stół (a może rzucić dużo). Ale wzmocnienie linii ofensywnej jest już w drodze. Być może za kilka tygodni w składzie pojawią się Oliver Moore, Ryan Greene, czy też Nick Lardis, który zdobył 71 bramek w 64 meczach OHL w tym sezonie. Jastrzębie mają zapewniony wybór w pierwszej czwórce draftu, co oznacza, że jeden z elitarnych napastników w osobach Michaela Misy, Portera Martone lub Jamesa Hagensa, będzie do wzięcia. Oczywiście nie znaczy to, że z dnia na dzień wymienieni gracze zaczną solidnie punktować, bo jak wszyscy wiedzą, wejście do NHL wymaga czasu, nawet dla top prospektów. Ale po trzech naprawdę żałosnych sezonach, pełnych meczów do zapomnienia, takich jak czwartkowy mecz z Kings, najgorsze wreszcie może być już za Blackhawks. Czy tak się stanie, to czas pokaże. Perspektywy wydają się niezłe. Ale pamiętajmy, że przed obecnym sezonem, po podpisaniu kontraktów z kilkoma weteranami, Blackhawks mieli zrobić krok naprzód. Jak już wiemy, efekt końcowy tych zmian w składzie drużyny jest daleki od oczekiwań. A więc każdy z zawodników Blackhawks powinien już teraz zrobić swój osobisty rachunek sumienia, a każdy fan tego zespołu powinien sobie zadać pytanie: czy szklanka jest do połowy pełna, czy też do połowy pusta?