Plebiscyt na pierwszą dwójkę hokeistów Galerii Sław Blackhawks rozstrzygnięty

Chicago Blackhawks wprowadzą tej wiosny pierwszą klasę graczy do swojej Galerii Sław, a ostatnich dwóch jej członków wybrali właśnie kibice, media i byli zawodnicy. Blackhawks ogłosili otwarcie nowej klubowej Hall of Fame w ramach celebracji sezonu stulecia, o czym pisaliśmy w jednym z wcześniejszych artykułów. Inauguracyjna klasa objęła dziewięciu zawodników, których numery są już zastrzeżone przez klub oraz jednego gracza z tzw. Ery Dziedzictwa i jednego z tzw. Ery Nowoczesnej. Tą ostatnią dwójkę wybierali w głosowaniu kibice, byli zawodnicy i media.

Niedawno ogłoszono, że Steve Larmer i Duncan Keith wygrali głosowanie w swoich kategoriach i co tu ukrywać – nikt bardziej nie zasługuje na ten zaszczyt, niż tych dwóch hokeistów. „Jesteśmy niezwykle dumni, że możemy ogłosić, iż inauguracyjna klasa Blackhawks Hall of Fame obejmie Steve’a Larmera i Duncana Keitha” – powiedział w oficjalnym oświadczeniu prezes i CEO Blackhawks, Danny Wirtz. „Niesamowite zaangażowanie, jakie zobaczyliśmy ze strony kibiców Blackhawks, byłych zawodników i mediów, jest świadectwem trwałego wpływu, jaki każda z tych osób wywarła na naszą pełną historii franczyzę.”

Inauguracyjna klasa Hall of Fame zostanie uhonorowana w United Center przed meczem, który zostanie rozegrany 11 kwietnia 2026, przeciwko St. Louis Blues. Galeria Sław Blackhawks będzie częścią rozbudowy Fifth Third Arena i będzie otwarta przez cały rok, nie tylko w dni meczowe.

Duncan Keith, MVP Ery Pucharów Stanleya

Najbliższe miesiące będą niezwykle ważne dla Keitha. Zanim wiosną przyszłego roku otrzyma wyróżnienie od Blackhawks, w listopadzie zostanie wprowadzony do Hockey Hall of Fame w Toronto. Kiedy ogłoszono nazwiska kandydatów z Ery Nowoczesnej, nie było wątpliwości, że Keith wygra to głosowanie. Podczas gdy ofensywne gwiazdy, takie jak Jonathan Toews i Patrick Kane, były często w centrum uwagi w latach 2010-2015, to właśnie Keith był sercem i duszą tamtych drużyn.

Duncan został wybrany przez ówczesnego generalnego menedżera Blackhawks, Mike’a Smitha w drugiej rundzie draftu 2002 roku. Potrzebował sezonu podzielonego między Michigan State, a WHL oraz dwóch pełnych lat w AHL, zanim zadebiutował w NHL w 2005 roku. Jego pierwsze dwa sezony w najlepszej hokejowej ligi na świecie były pełne trudnych doświadczeń i daleko mu było od poziomu, który prezentował później. Jego rozwój to coś, o czym warto pamiętać, patrząc na falę młodych obrońców w Blackhawks.

Keith osiągnął wszystko, co tylko mógł osiągnąć, w swoich 16 sezonach w Blackhawks. Zdobył 106 goli i 646 punktów w 1256 meczach sezonu zasadniczego, przebywając średnio na lodzie 24:40 minuty na mecz. W play-offach zaliczył 18 goli i 91 punktów, z bilansem plus 20 w 151 meczach, grając średnio 27:07 minuty na mecz. To trzykrotny uczestnik All-Star Game, zdobywca trzech Pucharów Stanleya, dwóch Norris Trophy, dwóch złotych medali olimpijskich i Conn Smythe Trophy – niewiarygodne osiągnięcia!

Można dyskutować o tym czy Blackhawks wygraliby trzy Pucharu Stanleya bez Keitha. Nie ma jednak dyskusji, że mistrzostwo z 2015 roku nie wydarzyłoby się bez jego fantastycznej gry. Grał średnio 31:07 minut na mecz, dosłownie biorąc na swoje barki cały blok defensywny. Miał na swoim koncie trzy gole i 21 punktów z bilansem plus 16 w 23 meczach. To on strzelił zwycięskiego gola w szóstym meczu finału. To tylko kwestia czasu, zanim numer 2 Keitha zawiśnie pod dachem United Center.

Spóźniony zaszczyt dla Steve’a Larmera

Nawiązując do numerów wiszących pod dachem United Center – cyfra 28 Larmera powinna wisieć tam już dawno. Jego pominięcie w Hockey Hall of Fame po tylu latach wciąż jest niewytłumaczalne. Hokejowi dziennikarze i kibice uwielbiają używać określenia „wojownik”, ale nikt nie ucieleśniał tego miana lepiej niż Larmer podczas swojej kariery w Blackhawks.

Larmer został wybrany w szóstej rundzie draftu 1980 roku i był częścią tej samej klasy draftowej co Denis Savard i Troy Murray. Od 1982 roku był pełnoetatowym graczem NHL, zdobywając Calder Trophy po tym, jak w debiutanckim sezonie strzelił 43 gole i zanotował 90 punktów. Rozegrał łącznie 891 meczów dla Blackhawks – wszystkie pod rząd, nie opuszczając ani jednego spotkania. Zdobył 406 goli i 923 punkty, z bilansem plus 181 i 475 minutami karnymi.

W dzisiejszych czasach zawodnicy są oklaskiwani za rozegranie wszystkich 82 meczów w sezonie. Larmer nie opuścił ani jednego meczu przez 11 sezonów w barwach Blackhawks w latach 80-tych i na początku lat 90-tych. Choć gra nie była wtedy tak szybka jak dziś, była znacznie twardsza. Zawodnicy mogli sobie pozwolić na znacznie więcej fizyczności niż obecnie. Grali drewnianymi kijami, które nie łamały się, gdy uderzano nimi po nadgarstkach czy kostkach rywali. Sprzęt, zaplecze medyczne i programy treningowe nie były nawet w połowie tak zaawansowane jak dziś. Niektóre mecze ze starej Norris Division wyglądały jak sceny żywcem wyjęte z filmu Slap Shot*. Larmer nigdy nie uciekał od fizycznej gry. Miał pięć sezonów z co najmniej 41 golami. Tylko dwa razy strzelił mniej niż 30 bramek – 28 w sezonie 1986–87 i 29 w 1991–92. Strzelił 35 goli w swoim ostatnim sezonie z Blackhawks, mając 31 lat. Miał niesamowitą karierę, przez co zasługuje na ten zaszczyt i znacznie, znacznie więcej.

* Film opowiada o fikcyjnym, walczącym z bankructwem zespole hokejowym „Charlestown Chiefs”, który dla przyciągnięcia widzów i wygrywania meczów przyjmuje niezwykle brutalny, agresywny styl gry, oparty na bójkach oraz zastraszaniu przeciwników. 

Poprzedni wpis
Przedsezonowe prezentacje zawodników Blackhawks – Frank Nazar
Następny wpis
Innowacyjne letnie treningi Lukasa Reichela