Nick Foligno – właściwy człowiek na właściwym miejscu

Odbudowa w lidze NHL obejmuje wiele elementów. Drużyny takie jak Chicago Blackhawks, muszą dokonywać dobrych wyborów, mądrze wykorzystywać swoje aktywa, pracować nad rozwojem młodych talentów, generować konieczną przestrzeń pod czapką płac i dzięki temu dobierać do zespołu odpowiednich zawodników, a także mieć dobrego trenera, który pomoże jak najlepiej wykorzystać potencjał drzemiący w teamie.

Kolejnym elementem przebudowy jest przywództwo. W tym zakresie Blackhawks podjęli właściwą decyzję przed minionym sezonem, mianując Nicka Foligno kapitanem. Foligno został wybrany przez Ottawa Senators z 28 numerem, w drafcie NHL w 2006 roku. W ciągu swojej 18-letniej kariery Nick zagrał w 1233 meczach NHL dla czterech różnych drużyn. Był kapitanem Columbus Blue Jackets i zdobył w 2017 roku nagrodę King Clancy Memorial Trophy (trofeum przyznawane zawodnikowi NHL, który najlepiej łączy przywództwo na lodzie z zaangażowaniem w działalność społeczną i charytatywną) oraz nagrodę Mark Messier Leadership (prestiżowa nagroda indywidualna przyznawana corocznie zawodnikowi NHL za wyjątkowe przywództwo na lodzie i poza nim, wzorowy charakter oraz pozytywny wpływ na drużynę i lokalną społeczność).

Kapitan Blackhawks nigdy nie był najlepszym graczem w żadnej ze swoich drużyn, ale zawsze był jednym z liderów. Zwłaszcza zauważalne jest to w tak młodej grupie, jaka jest obecnie w Chicago. Organizacja przeżyła kolejny rozczarowujący sezon, ale mimo to Nick był wiodącą postacią w szatni. Poszedł zupełnie inną drogą, niż chociażby Taylor Hall i Seth Jones, którzy mówili coś innego, a finalnie zachowali się zupełnie odwrotnie, odchodząc z drużyny. Foligno nie tylko chce pozostać w Wietrznym Mieście, ale wydaje się być tym podekscytowany. „Fajną częścią sportu jest możliwość budowania go od podstaw” – powiedział w jednym z wywiadów. „Ci młodzi chłopcy będący obecnie w składzie Hawks, zdali sobie z tego sprawę i mam nadzieję, że pojawią się po offseason z takim samym nastawieniem oraz jeszcze większą pewnością siebie. To jest ich drużyna. Choć jestem kapitanem, to jest ich drużyna i wiem o tym. To dla mnie ekscytujące, że mogę przekazać ją komukolwiek z nich, mając świadomość, że pozostanie w świetnych rękach”.

Nick Foligno zrobił dużo, aby wywrzeć znaczący wpływ na przyszły trzon Chicago Blackhawks. W sezonie, w którym doszło do zmiany trenera i wymiany jednego z czołowych obrońców oraz napastników, młodzi gracze Blackhawks przeszli wiele różnych zawirowań. Tego typu doświadczenia mogły zaszkodzić rozwojowi młodych gwiazd i mogły doprowadzić do braku pewności siebie pod koniec sezonu. Tak jednak nie było. W kwietniu Blackhawks zakończyli miesiąc z bilansem 4-2-2, grając swój najlepszy hokej w kampanii. W marcu, po trade deadline, kapitan mówił szczerze o sytuacji w drużynie. „Pozbyliśmy się pewnych zakłóceń, co sprawiło, że nasza grupa jest spójna i stara się być lepsza” – powiedział. „Chłopcy grają dla siebie nawzajem, grają, aby coś tu rozwinąć. Wszyscy ciągną wózek w tą samą stronę. Wiemy, że musimy się wydostać z tego dołka. Zasługą wszystkich chłopaków jest to, że po wielu perturbacjach mamy w szatni ekipę, która jest zjednoczona. To zachęcające”.

Być może Foligno nie był najlepszym zawodnikiem Blackhawks i być może nie odgrywał aż tak bardzo znaczącej roli na lodzie w minionym sezonie. Ale bez wątpienia cała organizacja i jej przyszłość będą lepsze, ze względu na to, że ktoś taki jest w drużynie na obecnym etapie jej rozwoju. Na każdym kroku widać było, jak bardzo ją reprezentuje i jak bardzo ją rozumie. Nie ma więc wątpliwości, że był właściwym wyborem przy nominowaniu go na gracza z literką „C” na klubowej koszulce.

Poprzedni wpis
Trzech obiecujących graczy Blackhawks w walce o Calder Cup