NHL Combine to coroczne wydarzenie odbywające się na około trzy tygodnie przed draftem NHL. Można je uznać za tydzień testów i wywiadów, podczas którego zespoły NHL mają okazję bliżej poznać najlepszych kandydatów do naboru. Tegoroczny NHL Combine wygląda dla generalnego menadżera Chicago Blackhawks, Kyle’a Davidsona, nieco inaczej niż poprzednie. Przede wszystkim, Blackhawks mają więcej realnych opcji przy swoim pierwszym wyborze w drafcie, czyli numerze 3. Z perspektywy zewnętrznej, w grze wydają się być napastnicy tacy jak James Hagens, Porter Martone, Anton Frondell, czy też Caleb Desnoyers. Podczas tego NHL Combine, które odbywa się w Buffalo, Davidson podzielił się refleksjami na temat wyboru z numerem 3 oraz wpływu rosnącego pułapu wynagrodzeń na rozmowy transferowe.

Kyle Davidson
Po całym dniu rozmów z prospektami, Davidson przyznał, że wewnętrzna lista rankingowa klubu nie jest jeszcze ostateczna, w przeciwieństwie do sytuacji z 2023 i 2024 roku. Zespół scoutów spotka się ponownie przed draftem, który odbędzie się w dniach 27–28 czerwca, by zdecydować, czy wprowadzić poprawki na podstawie odbytych spotkań. „To bardzo ważna decyzja, więc chcę mieć pełny obraz kierunku, w jakim chcemy pójść, biorąc pod uwagę różne scenariusze” – powiedział Davidson. Nie ma również gwarancji, że New York Islanders i San Jose Sharks, posiadający dwa pierwsze wybory, sięgną po zawodników, którzy powszechnie uważani są za najlepszych: obrońcę Matthew Schaefera i napastnika Michaela Misę. To właśnie dlatego Davidson rozważa wiele wariantów. Wspominał już wielokrotnie, że rankingi publiczne często znacząco różnią się od tych zespołowych.
Michael Misa, przewidywany jako dwójka draftu, wzbudził poruszenie, gdy powiedział dziennikarzowi z San Jose, że w tym tygodniu spotkał się na kolacjach z przedstawicielami Islanders, Sharks, nowego klubu Utah Mammoth oraz Nashville Predators, czyli czterema innymi zespołami z top 5 draftu, ale nie z Blackhawks. Davidson wyjaśnił, że Blackhawks nikogo nie zapraszali na kolacje. Uważają, że przez rozmowy w ciągu sezonu i spotkania podczas Combine znają kandydatów już wystarczająco dobrze. Łącznie odbyli niemal 60 rozmów. Dodał też, że w luksusowych restauracjach w Buffalo trudno o prywatność, a Blackhawks nie chcieli ujawniać swoich preferencji. Gdy dwa lata temu spotkali się z Connorem Bedardem, weszli tylnym wejściem do osobnej sali.
W środowisku NHL pojawiają się spekulacje, że Martone może nie interesować Blackhawks ze względu na słabą jazdę na łyżwach i nierówną grę, co nie pasuje do ich dotychczasowych wyborów opartych na świetnych łyżwiarzach z dużym etosem pracy. Davidson sugerował jednak, że być może chce w tym roku zdywersyfikować profil gracza. „Mamy już sporo zawodników, których mocne strony są do siebie podobne” – powiedział. „W pewnym sensie to buduje tożsamość zespołu. Ale jeśli masz ich już wystarczająco dużo, możesz dodać graczy o innym stylu, którzy będą uzupełnieniem. I to zdecydowanie bierzemy pod uwagę”. Davidson podkreślił też, że Blackhawks zdecydowanie widzą zarówno Connora Bedarda, jak i Franka Nazara jako środkowych, więc nie planują przesuwania żadnego z nich na skrzydło. To może mieć znaczenie np. dla Desnoyersa, który uchodzi za najbardziej „klasycznego” centra z tej grupy.
Nie można wykluczyć także transferów, mimo tego, że Davidson zauważa, że szybujący w górę pułap płacowy w lidze, w ostatnich tygodniach utrudnia rozmowy. Oprócz wyboru nr 3, Blackhawks dysponują również wyborem nr 25, dwoma wyborami w drugiej rundzie oraz jednym we wczesnej trzeciej. Przebudowa drużyny osiągnęła taki etap, że bardziej atrakcyjne wydaje się skorzystanie z pakietu wyborów, by przesunąć się w górę draftu lub pozyskać młodego zawodnika z NHL. Ich baza prospektów jest już ogromna, więc jej dalsze rozbudowywanie tylko skomplikowałoby sytuację. Raczej nie są zainteresowani oddaniem pozycji nr 3, ale awans z 25-tego wyboru wyżej byłby sensowny. Nawet podjęcie próby pozyskania Misy. „W ostatnich draftach dokonaliśmy wielu wyborów i w większości je zachowaliśmy, chyba że bardzo chcieliśmy awansować po konkretnego zawodnika” – powiedział Davidson. „Taka agresywna postawa prawdopodobnie się utrzyma, jeśli pojawi się ktoś, kogo nie chcemy przegapić”.
Pułap wynagrodzeń NHL wzrośnie w przyszłym sezonie o 7,5 miliona dolarów, do poziomu 95,5 miliona. W kolejnych dwóch latach ma wzrosnąć jeszcze bardziej. To sprawia, że na rynku transferowym jest obecnie mniej znaczących zawodników. Davidson zauważył, że wielu jego kolegów po fachu czuje się teraz „komfortowo”. „W lidze pojawiły się pieniądze i przestrzeń, których wcześniej nie było” – tłumaczył. „To może sprawić, że zawodnicy pozostaną w swoich klubach, albo że nowe zespoły włączą się do gry o tych kilku dostępnych. Zwiększa się konkurencja o mniejszą liczbę graczy”. Jaki jest efekt uboczny takiej sytuacji? Nawet przeciętna klasa wolnych agentów, latem może zgarnąć gigantyczne pieniądze. Gracze dostaną znacznie więcej, niż otrzymaliby wcześniej, tylko dlatego, że wiele klubów ma teraz za dużo gotówki. Przykład? Środowe przedłużenie kontraktu Brocka Nelsona przez Colorado Avalanche z średnim rocznym wynagrodzeniem na poziomie 7,5 miliona dolarów.
Davidson wypowiadał się o rynku wolnych agentów z dużą ostrożnością. Jego zdaniem na obecnym etapie przebudowy nie ma sensu rzucać milionami za graczy po trzydziestce. Czytając między wierszami, chyba trudno uwierzyć, że Blackhawks powalczą o Mitcha Marnera. Bardziej interesuje go pozyskiwanie młodych zawodników z istniejącymi kontraktami. Ale zastrzegł, że znalezienie partnerów transferowych nigdy nie jest łatwe. „Każdy chce mieć dobrych zawodników, a jak już ich ma, to nie chce ich oddawać” – podkreślił. „Dlatego większość z nich trafia do zespołów przez draft albo za pomocą kapitału, który z draftu pochodzi”. Jak więc widać, wszystko sprowadza się do draftu. Można by powiedzieć, że wzrost salary cap przyszedł dla Hawks w najgorszym możliwym momencie, niwelując ich główną przewagę, czyli wolne środki. Davidson się z tym nie zgadza. „Bardziej martwiłbym się tym scenariuszem rok temu” – stwierdził. „Wtedy musieliśmy łatać skład transferami i wolnymi agentami. Teraz celem jest jakość, nie ilość. Większość przyszłorocznego składu będą stanowić nasi młodzi zawodnicy. Nie mamy zbyt wielu dziur do załatania, bo kilku graczy przeszło do poziomu profesjonalnego i są gotowi, by pokazać się w NHL. Zespół, który kończył poprzedni sezon i ten, który rozpocznie nowy, będzie wyglądał zupełnie inaczej. Szykuje się wiele nowości”.
Na koniec Davidson przyznał, że trwają rozmowy z Ryanem Donato, który latem może zostać wolnym agentem. Blackhawks mają nadzieję, że uda się dojść do porozumienia i podpisać nowy kontrakt z tym zawodnikiem.

