Obóz przedsezonowy – choć już jakiś czas temu minął od jego zakończenia, to wracając do niego, nie wolno o nim zapomnieć, bo to marzenie wielu prospektów, ale również trochę bardziej doświadczonych zawodników. Wiele ostatnio pisało się o udziale w takim obozie Florida Panthers, polskiego hokeisty Krzysztofa Maciasia. Cel jest jeden – być tam, trenować, wykorzystać choć jedną, jedyną szansę, jaka może pojawić się na drodze uczestniczących w nim graczy. Dla tych, którzy są na takim obozie po raz pierwszy i mają okazję zagrać w jednym z przedsezonowych meczów, po porannym rozjeździe w Fifth Third Arena, staff często pozostawia w szatni kilka wskazówek. Przed meczem wyjazdowym muszą pamiętać, żeby zabrać do swojej hokejowej torby czapki, bluzy, a nawet klapki, jeżeli chcą mieć je wieczorem na lodowisku przeciwnika. Możecie sobie wyobrazić ekscytację takiego młodego gracza, który dowiaduje się, że ma się pojawić w autokarze wiozącym drużynę na lotnisko O’Hare. Pewnie niejeden zapomniał wziąć ze sobą jakąś z części swojego hokejowego ekwipunku. Dlatego też ekipa techniczna woli dmuchać na zimne. Lepiej coś naskrobać dużymi literami na kartce i rozwiesić w szatni, niż później martwić się o takiego delikwenta.
Wchodzenie do tej samej rzeki po raz trzeci
Cole Guttman nie potrzebuje takich wskazówek. Obecny obóz treningowy jest trzecim w jego karierze. Zaliczył 41 meczów w NHL, mając na swoim koncie osiem bramek i 14 punktów. Można powiedzieć, że jest jednym z weteranów, wśród rzeszy młodych graczy, którzy debiutują w okresie przygotowawczym na treningach Blackhawks. Dwa lata temu był jednym z tych, którzy po prostu cieszyli się, że tam są w każdym znaczeniu tego słowa. W zeszłym roku wydawało się, że będzie częścią drużyny na stałe. W tym roku Guttman jest… cóż, nikt nie jest tego pewien. A już na pewno nie sam Cole. Pamiętacie jak wielu speców piłkarskich ciągle mówiło o Piotrze Zielińskim, że jest perspektywiczny, że ciągle jest młodym piłkarzem? Mijają lata, a mam wrażenie, że wciąż mówi się, że Zieliński jest perspektywiczny, mimo, że ma już 30 lat. Z Cole Guttmanem jest podobnie. Zaczyna dopiero swój trzeci rok jako zawodowiec, ale ma już 25 lat.
Spadanie w dół
Średni wiek hokejowy przychodzi szybko dla absolwentów czteroletnich college’ów. Guttman pewnie nie raz zadał sobie pytanie, czy będzie miał szansę zawalczyć o miejsce w składzie drużyny? Generalnie rzecz biorąc, każdy zawodnik, który pojawia się na obozie przedsezonowym, zadaje sobie to pytanie. Trudno o prostą odpowiedź. Na chwilę obecną, w przypadku Cole’a, szanse na to wydają się niewielkie po tym, jak Blackhawks pozyskali latem pięciu weteranów, a Taylor Hall i Andreas Athanasiou są zdrowi i wracają do gry. Czy może być elementem głębi składu? Być może, ale z każdym mijającym rokiem, coraz więcej wysoko cenionych prospektów staje się profesjonalistami i spycha go w dół organizacyjnej tabeli o kilka miejsc. Najpierw był Lukas Reichel i oczywiście Connor Bedard. Pod koniec ubiegłego sezonu byli to Frank Nazar i Landon Slaggert. W tym roku mogą to być Paul Ludwinski i Gavin Hayes. Oliver Moore i Nick Lardis mogą podpisać wkrótce kontrakty. Lista wydaje się być coraz dłuższa. Im lepsze będą Czarne Jastrzębie, tym trudniej będzie przebić się Guttmanowi do składu.
Trzeźwe spojrzenie trenera
Trener Blackhawks Luke Richardson w wyjazdowym meczu przedsezonowym w Detroit, zestawił Guttmana w jednym ataku z Joeyem Andersonem. Anderson zaliczył do tej pory 6 sezonów w NHL. Richardson doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że choć z wiekiem przestaje się być prospektem, jak to dzieje się z Cole’em, to nigdy nie przestaje się być potencjalnie przydatnym dla drużyny. Mimo tego, że doświadczenie trenerskie Richardsona przypomina mu o tym, że czasami zbytnie poświęcanie czasu zawodnikom pukającym do drzwi NHL, zabiera czas na rozwijanie i budowanie graczy pierwszego wyboru, to wie doskonale, że nie można zapominać o zapleczu. Świadomie przekazuje będącym tam hokeistom, że niezależnie od tego, czy grają w Chicago, czy w Rockford, wierzy, że są profesjonalistami i ufa, że może na nich polegać. Zawodnicy wiedzą na czym stoją, stąd dają z siebie wszystko, ponieważ jak to się mówi: „nie znasz dnia, ani godziny”. Dlatego też z każdą minutą spędzaną na lodzie muszą pokazać na co ich stać. Jeśli tego nie zrobią, ta jedyna szansa może trafić do kogoś innego.
Doświadczenie robi swoje
Prawda jest taka, że Guttman nie wie na czym stoi. Tacy gracze jak on, nie mają zbyt wiele czasu na rozmowę z zarządem, czy też sztabem trenerskim. Ale z wiekiem przychodzi mądrość, więc to lato było pierwszym, podczas, którego Guttman nie stresował się swoim miejscem na liście zaplecza Blackhawks. Wcześniej, przez ostatnie dwa lata, w swojej głowie permanentnie przeszukiwał skład, zastanawiając się, których graczy wyprzedza, a których goni. Lecz tym razem, przebywając w domu w Kalifornii, spędził mnóstwo czasu na plaży, korcie tenisowym i polu golfowym. Zatrzymał się nawet na chwilę u swoich rodziców i stoczył z nimi kilka epickich bitew w pickleball. Nauczenie się blokowania nie tylko hałasu zewnętrznego, ale także wewnętrznego, jest łatwiejsze do powiedzenia, niż do zrobienia. Wydaje się jednak, że Cole w wieku 25 lat osiągnął ten poziom dojrzałości. „Po prostu niemożliwe jest wiedzieć dokładnie, co trenerzy myślą” – powiedział. „Poczułem, że patrzenie na tabelę głębokości składu jest trochę niezdrowe i może zbierać złe żniwo. Ponieważ jeśli myślisz, że jesteś w określonym miejscu, a potem okazuje się, że tak nie jest, zastanawiasz się dlaczego tak jest? Wyznaczyłem sobie cel nie stresowania się tego typu rzeczami”.
Przełożenie na lód
Ta sama mentalność obowiązuje Cole’a na lodzie. Guttman zaliczył kilkanaście występów w NHL w ciągu ostatnich dwóch lat. Zamknął sezon 2022-23 liczbą 14 meczów, z czterema bramkami i dwiema asystami, a kolejny z liczbą 27 meczów, notując na swoim koncie 4 gole i 4 asysty. Czasami wyglądał jak prawdziwy gracz NHL, potencjalny center trzeciej linii. A czasami wyglądał jak gość na poziomie AHL, mający szanse na okazjonalne powoływanie do składu Blackhawks, w najlepszym razie, gdy jakiś gracz pierwszego składu będzie kontuzjowany. Obecnie doskonale zdaje sobie sprawę, że jest najbardziej skuteczny wtedy, gdy wyłącza swój mózg i po prostu gra. „Wyglądam na lodzie najlepiej, gdy nie zastanawiam się nad tym, co robić w strefie obronnej, podążając za swoim instynktem” – powiedział Guttman. W okresie między sezonowym trenował na lodzie z zawodnikiem Los Angeles Kings, Trevorem Moore’em. Moore w zeszłym sezonie trafiał do siatki rywali 31 razy, więc Guttman analizował jego grę oraz innych napastników, takich jak chociażby Brayden Point, próbując kopiować pewne ich zachowania. Nauczył się bardziej angażować w odbieranie krążka przeciwnikom, jednocześnie starając się nie angażować za bardzo w grę jeden na jeden, zwłaszcza w neutralnej strefie lodowiska. Doskonale zdaje sobie sprawę, że musi jak najlepiej wykorzystać swój czas gry, niezależnie od tego, czy zagra osiem minut, 15 minut, czy też 20 minut. Po prostu musi znaleźć sposób wpływania na grę drużyny.
Nie patrz na innych, martw się o siebie
Oczywiście po raz kolejny można zauważyć, że łatwiej jest sobie to założyć, niż zrobić. Kiedy wiek zawodnika rośnie, a jego miejsce w tabeli głębokości składu spada, trudno jest nie odczuwać ciężaru każdej zmiany, którą dany gracz dostaje. Niezależnie od tego, czy jest to ćwiczenie obozowe, mecz przedsezonowy, czy powołanie do drużyny w połowie sezonu. Guttman po prostu nie dostanie takiej samej szansy, jak młodszy, bardziej perspektywiczny zawodnik. Jego potencjał jest znany – po prostu jest ciężko pracującym zawodnikiem z pewnymi umiejętnościami, ale z też niezbyt imponującymi warunkami fizycznymi. Takiego gracza łatwo jest schować w Rockford i zapomnieć o nim na jakiś czas. Może skończyć jako jeden z tych graczy, którzy miażdżą na poziomie AHL, ale nigdy nie zdołają zakorzenić się w NHL. Guttman może zrobić tylko tyle, by przeforsować swoją kandydaturę. Ale doświadczenie nauczyło go jednego – ciągłe martwienie się o to nie pomoże. „Oczywiście, chcę być w NHL” – powiedział Guttman. „To jest mój cel. Czuję, że wiem, czego potrzeba, aby odnieść sukces w NHL. Skupiam się więc na sobie, na swojej grze. Chodzi mi o to, że ludzką naturą jest porównywanie się z innymi zawodnikami i sprawdzanie, gdzie się jest. Ale nie warto się tym stresować. Martw się o siebie. To wszystko, co możesz zrobić”.