Chicago Blackhawks mogą całkowicie odmienić swój los jednym odważnym ruchem. Takim, który jasno pokaże, że czas odbudowy dobiegł końca, a zespół jest gotów do walki o najwyższe cele. Przez ostatnie pięć lat klub przechodził bolesny proces rozbiórki i przebudowy, który przyniósł owoc w postaci obiecujących młodych gwiazd. Te talenty mają zapoczątkować nową, lepszą erę w historii drużyny. Problem jest taki, że kibice powoli tracą cierpliwość. Ostatni sezon zakończył się kolejnym miejscem na dnie Central Division i kolejnym wysokim wyborem w drafcie. Miło mieć dobre wybory w loterii, ale przychodzi taki moment, w którym zespół musi zacząć dawać sygnały, że idzie w górę. Oznacza to pożegnanie z tanimi weteranami i skierowanie wzroku ku zawodnikom z najwyższej półki, którzy realnie mogą odmienić obraz drużyny tu i teraz.

Brock Boeser
I tu pojawia się temat tegorocznego rynku wolnych agentów. Chicago ma już w składzie przyszłą twarz organizacji, czyli Connora Bedarda. W obronie rośnie lider w osobie Alexa Vlasicia, który ma potencjał na obrońcę numer jeden. Dlatego właśnie Blackhawks powinni rozważyć sprowadzenie jednego lub dwóch doświadczonych zawodników, którzy wprowadzą jakość i energię. O kim w pierwszej kolejności warto pomyśleć? Mowa o Brocku Boeserze, który lada moment może trafić na rynek niezastrzeżonych wolnych agentów (UFA). Choć ostatni sezon w Vancouver nie był dla niego najlepszy, to jeszcze rok wcześniej strzelił 40 goli. Można mówić, że był to wyjątek od reguły, ale bardziej wygląda na to, że ten napastnik padł ofiarą słabszego sezonu całych Canucks, niż wiąże się to ze spadkiem formy samego gracza.
Dodanie Boesera do składu oznaczałoby natychmiastowe wsparcie dla Bedarda. Brocka z pewnością można uważać za utalentowanego, silnego skrzydłowego, który świetnie pasowałby do pierwszej formacji z Bedardem i Ryanem Donato. To z kolei pozwoliłoby przesunąć Ilyę Mikheyeva do trzeciego ataku, gdzie jego szybkość i styl gry byłyby lepiej wykorzystane. Blackhawks mogliby też przetestować Boesera u boku Franka Nazara, dając sobie zupełnie inne opcje w ofensywie. Ogólnie rzecz biorąc, Boeser może być tym nazwiskiem, które otworzy drzwi innym. Jeśli jeden solidny zawodnik zdecyduje się na Chicago, kolejni mogą pójść w jego ślady. Nagle ci, którzy wcześniej się wahali, spojrzą na Blackhawks inaczej.
Boeser to nie tylko snajper, którego Blackhawks potrzebują. Jego podpisanie byłoby jasną deklaracją, że organizacja kończym przebudowę i zaczyna nowy rozdział. Klub ma już wystarczająco dużo młodych talentów i sporo miejsca pod czapką płacową, by przyciągnąć kolejne duże nazwiska. Patrząc dalej w przyszłość, jeśli Bedard zrobi kolejny krok w stronę statusu gwiazdy, a reszta młodego składu udźwignie ciężar oczekiwań, to Blackhawks mogą w niedalekiej przyszłości sięgnąć po jeszcze większe nazwiska i wrócić do walki o Puchar Stanleya. Brzmi jak marzenie? Wystarczy spójrzeć na Pittsburgh Penguins z czasów, gdy wybrali w drafcie Sidneya Crosby’ego. Mieli wtedy Crosby’ego i Malkina, zupełnie jak Hawks kiedyś Toewsa i Kane’a. Dlaczego więc ta historia nie mogłaby powtórzyć się w Wietrznym Mieście? Dwa porządne wzmocnienia i Chicago może stać się miejscem, gdzie przez całą dekadę będzie się grać o coś więcej niż tylko o rozwój. Ale wszystko zaczyna się od jednego ruchu. Jednego transferu, który jasno pokaże, że Chicago Blackhawks są gotowi, by znów wygrywać.