Brak ruchów podczas offseason celowym planem Blackhawks?

Chicago Blackhawks pozostali dotychczas bierni podczas offseason, dając fanom sygnał, że w sezonie 2025-26 może niewiele się zmienić. Zapowiada się, że Blackhawks mogą czekać kolejne trudne rozgrywki. Z pewnością nikt się nie spodziewał, że w nadchodzącej kampanii będą kandydatami do play-offów, jednak wszelkie działania sugerują, że w organizacji jest zgoda na powolne budowanie i raczej na okupowanie dolnych rejonów tabeli NHL.

Inne zespoły będące podobnie jak Hawks w fazie odbudowy, takie jak chociażby Anaheim Ducks, poczyniły postępy w budowie składu. San Jose Sharks dołożyło kilka  elementów wspierających młody rdzeń zespołu, a Detroit Red Wings desperacko szuka sposobów na odzyskanie konkurencyjności. Tymczasem Blackhawks wydają się być zadowoleni z obecnej sytuacji. Owszem, przedłużono kontrakt z Ryanem Donato, pozyskano André Burakovsky’ego i Sama Lafferty’ego, ale to nie są ruchy, które zmienią oblicze drużyny. Nie ma dowodów na celowe tankowanie, ale gdy zespół ma ponad 20 milionów dolarów wolnej przestrzeni pod czapką płac, nasuwa się pytanie: dlaczego nie zrobił więcej? Może Blackhawks czekali na okazję, by pozyskać jakichś znaczących zawodników? Być może liczyli na Mitcha Marnera lub Nikolaja Ehlersa, jeśli nawet tak było, to musieli obejść się ze smakiem. W rzeczywistości klub nie zrobił wiele, by znacząco się wzmocnić, co zapowiada kolejny gorzki sezon w Wietrznym Mieście. Chyba, że praca nowego trenera, Jeffa Blashilla szybko zaprocentuje i drużyna nagle zacznie grać jak nigdy dotąd.

Gavin McKenna

Ale z drugiej strony, być może taki był plan Blackhawks od samego początku? Czyli zero pośpiechu w poprawie składu podczas offseason, zajęcie ostatniego miejsca w tabeli w nadziei na pierwszy wybór w przyszłorocznym drafcie NHL i dzięki temu dodanie do składu jednogłośnie uznawanego za najlepszego prospekta w przyszłorocznej klasie draftowej, czyli napastnika Gavina McKenny. Przez najbliższe 12 miesięcy fani hokeja za Oceanem będą mówić o nim non-stop, porównując go do Austona Matthewsa czy Connora McDavida. McKenna zdominował WHL w minionych rozgrywkach, zdobywając 41 goli i 129 punktów w zaledwie 56 meczach dla Medicine Hat Tigers. Siedemnastolatek zgarnął niemal wszystkie możliwe nagrody w WHL w sezonie 2024-25, prowadząc Medicine Hat do mistrzostwa ligi i awansu do finału Memorial Cup. Niedawno ogłosił też, że w nadchodzącym sezonie zagra dla Penn State, co da mu szansę udowodnienia swojej klasy w rywalizacji NCAA. McKenna może się także pochwalić sukcesami w reprezentacji Kanady, pomagając drużynie zdobyć złoty medal na Mistrzostwach Świata U18 w 2024 roku. W tym turnieju ustanowił kanadyjski rekord punktacji w jednych mistrzostwach U18, notując 10 goli i 10 asyst w zaledwie siedmiu meczach. Był też najmłodszym zawodnikiem kadry Kanady na Mistrzostwach Świata Juniorów IIHF 2025, gdzie zdobył jednego gola w pięciu spotkaniach.

Patrick Kane i Jonathan Toews

Wszyscy doskonale wiedzą, że nawet zajęcie ostatniego miejsca w lidze nie gwarantuje Blackhawks pierwszego wyboru w drafcie ze względu na loterię draftową, ale z pewnością znacznie zwiększyłoby to ich szanse. A McKenna to właśnie ten rodzaj pokoleniowego talentu, który mógłby stworzyć duet z Bedardem i dać początek nowej dynastii w Chicago. Dla fanów Blackhawks porównania McKenny do Patricka Kane’a budzą zarówno ekscytację, jak i nostalgię. Wyobraźnia na pewno działa i wielu z nich marzyłoby o skopiowaniu duetu Jonathan Toews – Patrick Kane w postaci duetu Connor Bedard – Gavin McKenna. Czy dla nich byłaby to godna rekompensata za lata cierpień, czyli pobytu ich ukochanej drużyny na dnie tabeli? Pewnie tak, choć sami wiemy, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ. W United Center tęskni się za tym, żeby drużyna chociażby powalczyła o rozgrywki play-offowe, stała się ciut bardziej konkurencyjna, więc myślenie o kolejnym straconym sezonie nie są niczym miłym.

Oczywiście, w dalszym ciągu nie ma podstaw, by sądzić, że Blackhawks celowo tankują. Ale warto zwrócić uwagę, że niektóre zespoły w lidze nie starają się aktywnie poprawić swojego składu na sezon 2025-26. Około pół tuzina drużyn weźmie udział w jednej z najbardziej zaciętych „wyścigów” o pierwszy numer draftu. Od 2015 roku, czyli draftu, w którym Edmonton Oilers wybrali Connora McDavida, liga nie była tak mocno podekscytowana jego perspektywą.

Poprzedni wpis
Ranking i recenzje perspektyw Blackhawks – miejsca 31-35
Następny wpis
Co by było, gdyby Blackhawks nie wygrali losowania draftu NHL w 2007 roku?