Historia Chicago Blackhawks sięga 100 lat i jest wiele unikalnych elementów tej franczyzy. Ale można wymienić pięć, które prawdziwi fani drużyny z Wietrznego Miasta powinni znać. Z tak bogatą historią i sukcesami nic dziwnego, że tak wielu kibiców hokeja trzyma kciuki za Blackhawks. I dotyczy to nie tylko osób mieszkających w Chicago, gdyż ta długa i pełna legend historia dała organizacji większy zasięg, niż większości profesjonalnych franczyz sportowych. Każdy prawdziwy fan Hawks powinien przeczytać ten artykuł ponieważ zawarte w nim jest pięć ciekawostek, które znają tylko prawdziwi fani tej drużyny. Pewnie każdy sympatyk ma swoje własne wspomnienia, ale poniższe dotykają takich elementów jak rywalizacje, tradycje kibicowskie, a nawet drobną zmianę nazwy, która mogła umknąć uwadze.

Zacięte rywalizacje z Red Wings i Blues
Podczas swojej stuletniej historii, Blackhawks mieli swoją porcję rywalizacji z wieloma zespołami. Niestety dla nich, grają przeciwko Original Six tylko 10 razy w sezonie, chyba że spotkają którąś z drużyn należących do tej szóstki w Finale Pucharu Stanleya. Mimo to nie zmniejszyło to intensywności pojedynków z Detroit Red Wings. Wings grali w Western Conference przez długi czas, zanim przenieśli się na Wschód, ale nadal można spodziewać się złej krwi na lodzie, gdy te dwa zespoły się spotkają, niezależnie od sytuacji. Można nawet argumentować, że rywalizacja stała się bardziej zacięta w ostatnich sezonach, ponieważ oba teamy mają tylko dwie okazje w roku, aby zagrać przeciwko sobie.
Drugim zespołem z którym mecze są wyjątkowe są St. Louis Blues, zespół, przeciwko któremu Hawks grają cztery razy w sezonie. Jednym z najbardziej niesławnych momentów było wydarzenie z 17 marca 1991 roku, nazwane St. Patrick’s Day Massacre. Poniższa bójka w tym spotkaniu, zakończona wieloma wyrzuceniami z lodu oraz karnymi minutami, pozostaje jedną z najbardziej ikonicznych w historii obu klubów i jest głównym powodem, dla którego ta rywalizacja jest dziś tak zacięta.

Świętość Chicago Stadium
Jest coś świętego we wszystkich starych stadionach, niezależnie od tego, czy chodzi o hokej, czy inny sport. Nazywany również „Madhouse on Madison”, Chicago Stadium był synonimem Hawks, a jego hala była tak głośna, że przeciwnicy nienawidzili tam grać. Hałas na hali sięgał 130 dB (dla porównania obecne hale NHL rzadko przekraczają 110 dB). Jego unikalna architektura sama w sobie nadawała mu świętości, a trójpoziomowy design tworzył efekt echa, który sprawiał, że dźwięk z trybun brzmiał jeszcze głośniej. Do tego dochodziły stare organy z 3663 piszczałkami, które tylko zwiększały poziom hałasu. Na tej hali była też unikalna interakcja z kibicami, szczególnie przy Gate 3 1/2, gdzie fani mogli z bliska zobaczyć zawodników. Było to jedno z nielicznych miejsc w NHL, gdzie fani mieli tak bezpośredni kontakt z hokeistami. Wielu graczy wspominało je jako najbardziej autentyczne doświadczenie z kibicami. Choć obecna United Center jest głośną areną i kontynuuje niektóre tradycje kibicowskie, Chicago Stadium to jedna z tych aren, której po prostu nie da się zastąpić.

Przydomek jedno- vs dwuczłonowy
Wielu kibiców hokeja może nie wiedzieć, że przez dużą część swojej historii Blackhawks byli znani jako Black Hawks. Zmiana z Black Hawks na Blackhawks nastąpiła w 1986 roku i jest to coś, co pamiętają tylko najbardziej zagorzali fani Hawks i entuzjaści NHL. Historia nazwy sięga 1926 roku, kiedy pierwotny właściciel drużyny, Frederic McLaughlin, dowodził dywizją piechoty Stanów Zjednoczonych, która nazywała się Blackhawk Division. Kiedy kupił klub, McLaughlin użył tej nazwy dla swojego zespołu, ale była pisana jako Black Hawks. W sezonie 1986-87 oryginalne dokumenty dotyczące zespołu doprowadziły do niezwykłego odkrycia. Nazwa była wydrukowana jako „Blackhawks”, a nie „Black Hawks”. W związku z tym franczyza porzuciła dwuczłonową nazwę na rzecz tej, którą znamy dziś.

Wiwatowanie podczas hymnu narodowego
Kibice niektórych drużyn, chociażby St. Louis Blues, wykrzykują słowo ”Blues” zamiast „Brave” podczas grania hymnu Stanów Zjednoczonych przed meczami NHL. Jeśli chodzi o Blackhawks, ich fani głośno wiwatują przez całe wykonanie „Gwiaździstego Sztandaru”. To chyba najbardziej rozpoznawalna tradycja hymnowa w całym sporcie profesjonalnym i mówi się, że zaczęła się w 1985 roku, dokładnie 9 maja, podczas trzeciego meczu Finału Konferencji, gdy Hawks próbowali powstrzymać silnych wtedy Edmonton Oilers. Ale, jak z wszystkimi tradycjami, historia jej pochodzenia nie jest jednoznaczna. Inni wskazują, że tradycja zaczęła się pięć lat wcześniej, w 1980 roku, po „Cudzie w Lake Placid”. W każdym razie dopiero w 1991 roku cały świat hokeja to zauważył. Krótko po rozpoczęciu wojny w Zatoce Perskiej, Chicago gościło All-Star Game, a dzięki transmisji krajowej kibice hokeja w całej Ameryce po raz pierwszy zobaczyli doping podczas hymnu. Wojna utrwaliła tradycję śpiewania hymnu jako element tożsamości klubu. Kibice Chicago zaczęli postrzegać swoje dopingowanie nie tylko jako wsparcie dla drużyny, ale także jako wyraz patriotyzmu w trudnych czasach. To wydarzenie pomogło rozsławić unikalną atmosferę Blackhawks w całym kraju. To jedna z tych tradycji, które przetrwały, nawet gdy Hawks przenieśli się do United Center.

Znaczenie parady po zdobyciu Pucharu Stanleya w 2010 roku
W 2010 roku Blackhawks w końcu przerwali zniesławioną 49-sezonową serię bez mistrzostwa i był to jeden z najbardziej historycznych momentów w profesjonalnym sporcie w Chicago. Z tak ogromną bazą fanów, jaką mają Hawks i po tylu przejściach, nic dziwnego, że zorganizowano w mieście jedną z największych parad. Ostatecznie w wydarzeniu wzięło udział ponad dwa miliony kibiców i choć wiele parad mistrzowskich przyciąga tłumy, ta mogła być wtedy największa w historii. A jeśli nie największa, to na pewno w top 10. Hawks mają jedną z najbardziej lojalnych baz fanów, nie tylko w NHL, ale w całym sporcie. A ich niesamowita frekwencja w 2010 roku tylko to potwierdziła.

